Wiadomość odbiera sprawność

Posiadacze prawa jazdy: kobieta bez ręki i niewidomy mężczyzna prezentują się na jasnym tle wraz z ostrzeżeniem: "This is you while texting and driving" ("To Ty, kiedy piszesz wiadomości i prowadzisz"). Rumuńska kampania przeciwko używaniu telefonu podczas jazdy samochodem opiera się na nieco ascetycznych w formie, ale dosadnych w treści plakatach. Przekaz jest jasny: pisanie wiadomości tekstowych podczas prowadzenia samochodu sprawia, że kierowcy mogą stać się niepełnosprawni.

Przygotowano również trzy spoty radiowe pod hasłem "Text kills" ("Tekst zabija"), w których słychać głosy osób charakterystycznie literujących pisane przez siebie wiadomości. Opowiadają w nich bliskiej osobie o wypadku, który zaraz spowodują w wyniku pisania rzeczonego SMS-a.

Jak tłumaczą twórcy, ludzie używający telefonu komórkowego podczas prowadzenia samochodu często postrzegają samych siebie jako wszechstronnych i błyskotliwych. Dlatego ich pomysł polegał na stworzeniu akcji mającej wyrwać pewnych siebie kierowców z tego przeświadczenia. Innymi słowy – chodzi o to, żeby przekonaniu o własnej zaradności przeciwstawić dysfunkcyjność kierowców piszących wiadomości podczas jazdy.

Badania przeprowadzone przez Transport Research Laboratory dowiodły, że używanie telefonu do pisania SMS-ów podczas kierowania pojazdem ma szczególnie zgubny wpływ na wszystkie kluczowe kwestie wydajności prowadzenia. Czynność ta pogarsza czas reakcji kierowcy o jedną trzecią (35%). Jest to wynik gorszy niż w przypadku jazdy pod wpływem narkotyków (konopii indyjskich), kiedy reakcja jest o 21% wolniejsza. Badani kierowcy częściej zjeżdżali ze swego pasa ruchu. Kontrola odpowiedniego kierowania pojazdem była o 91% gorsza, w porównaniu z pogorszeniem rzędu 35% w przypadku narkotyków. Zmniejszyła się też zdolność utrzymywania bezpiecznej odległości za poprzedzającym pojazdem.

Pisanie wiadomości i prowadzenie rozmów nie jest czynnością potępianą społecznie tak, jak jazda po używkach, pomimo że niesie za sobą takie samo, a nawet większe ryzyko.
P. Lenarczyk