Koniec imprezy! Ktoś to słyszy?
Amerykańska organizacja prozwierzęca The Humane League opublikowała niedawno spot „The Party’s Over”, zrealizowany w ramach kampanii “I’m not loving it”. Akcja w oczywisty sposób nawiązuje do McDonalda, a jej celem jest przekonanie fast foodowego giganta do zwiększenia wymagań dotyczących warunków życia kurczaków, których mięso kupuje od swoich dostawców.
Spot zrobiony jest z dużym rozmachem (za realizację odpowiadała agencja Don’t Panic) i w prawdziwie amerykańskim stylu. Kamera oprowadza widza po rezydencji, która stanowi ewidentne pobojowisko po niedawnej hucznej imprezie. Na uznanie zasługują z pewnością liczne dyskretne smaczki i nawiązania do firmy (rejestracja „B1G M4C” na zatopionym w basenie meleksie, frytki na rękach ogrodowej rzeźby, czy pływackie pianki układające się w kształt litery „M”) oraz do samego tematu (wszechobecne spadające pierze, roztapiająca się lodowa rzeźba koguta). Trafione są też teksty wypowiadane przez kolejne rozzłoszczone osoby usiłujące dobić się do gospodarza i sprawić, by przestał je ignorować.
Tu natomiast następuje część, z którą osobiście mam problem. W rezydencji odsypia hulanki masa ludzi i szczerze mówiąc, wygląda na to, że zabawa była przednia. Głosy nagrywające się na automatyczną sekretarkę nie wydają się robić na nikim wrażenia, ba – nikt ich nawet nie słyszy i w najmniejszym stopniu na nie nie reaguje. Każdy, kto chociaż raz znalazł się w takiej sytuacji, jak melanżowicze ze spotu, od początku poczuje pewnie przedstawiony w nim klimat wspólnego porannego odsypiania epickiej zabawy i jest szansa, że utożsami się raczej z drzemiącymi w rezydencji, niż tymi, którzy dobijają się na sekretarkę.
Takie przedstawienie sytuacji może niechcący tworzyć wrażenie, że obrońcy zwierząt nie są w stanie wpłynąć ani na kluczowych decydentów (w spocie adresat nagrań telefonicznych nie jest nawet obecny w gabinecie), ani na fakt, że masa ludzi nadal będzie chętnie korzystała z ich usług. Jeśli twórcy rzeczywiście wierzą, że McDonald’s w końcu wysłucha głosu konsumentów domagających się lepszego dobrostanu kurczaków, dlaczego nie zostało to pokazane w spocie? Dlaczego, koniec końców, okazało się w nim, że takie głosy bardzo łatwo zignorować i nie są w stanie się przebić do właściwych osób, a wierni firmie konsumenci i tak będą nieświadomi niczego „spali”?
Jest też inne wytłumaczenie – imprezowicze tak naprawdę nie śpią, a… nie żyją. Reprezentują w tym wypadku kurczaki, za których cierpienie odpowiada firma, a latające pióra to pozostałości po ich przegranej walce o życie. Ta wersja nie jest jednak czytelna – dlaczego wszędzie widoczne są puste butelki, a scenografia wystylizowana jest na przyjęcie, a nie miejsce zbrodni? I dlaczego aktorzy ułożeni są w pozycji do spania (łącznie z ok. 5-6 osobami w dużym łóżku, które wygląda jakby należało do gospodarza), bez żadnych fizycznych śladów obrażeń?
Pozostaje trzymać kciuki, żeby w prawdziwym świecie „koniec imprezy” nastąpił dla McDonald’sa dużo gwałtowniej niż zostało to przedstawione w spocie – liczę mocno, że firmie nie uda się tak łatwo zignorować krytycznych głosów i wymuszą one na sieci i jej konsumentach brutalną pobudkę. W końcu takich osób jest coraz więcej.
Autorką opinii jest Anna Iżyńska, specjalistka ds. komunikacji.
Inne wypowiedzi ekspertki znajdują się TUTAJ.
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
19.11.2024
Drzewo Roku 2025 – zgłoszenia do końca listopada!
-
15.11.2024
„Moje czarne szczęście” już w sprzedaży w Biedronce
-
11.11.2024
Te kampanie społeczne dostały Effie!
-
10.11.2024
MAMY czas na zdrowie?
-
06.11.2024
Nie miej tego w d*pie
-
05.11.2024
Faceci nie chcą kwiatów