„Rujnujesz mi życie” – mówi chłopiec do Imeldy, kiedy na skutek magii spotyka ją w Krainie Zmarłych. „Tylko muzyka daje mi szczęście”. Wtedy dowiaduje się, że w głębi serca praprababcia również kocha muzykę. Pamięta to uczucie, kiedy jej mąż grał, a ona śpiewała. Nic innego wtedy się nie liczyło, aż do czasu, gdy na świecie pojawiła się córka Coco. Jednak jej mąż nadal chciał grać koncerty. Oboje coś poświęcili. Ona – muzykę, on – rodzinę. Czy stojąc przed wyborem rodzina lub samorealizacja, musimy coś tracić?
Przedstawiając kolejną odsłonę z cyklu „filmy na receptę” – Martyna Harland przygląda się trudnej walce pomiędzy marzeniami, a przywiązaniem do wartości rodziny. Na przykładzie oscarowej animacji „Coco”, zaprasza do poznania pojęć „ja” realnego, idealnego i powinnościowego.
Emocje, jakie porusza film „Coco” to w większości emocje tzw. pozytywne, takie jak: odwaga, zdumienie, zachwyt, radość, zadowolenie, błogość, miłość, czułość, życzliwość, nadzieje. Ale też: smutek, gniew, skrucha, współczucie, obawa. Animacja skierowana jest zarówno do dorosłych, jak i dzieci, zmagających się z tematami tabu w rodzinie, walczących o swoją tożsamość i stających przed ważnymi życiowymi problemami. „Coco” zachęca do rozmowy na temat znaczenia rodziny. Dlaczego warto wiedzieć, kim jesteśmy i kim chcielibyśmy być w życiu. Dlaczego ważne jest, by pielęgnować dobrą pamięć.
„Czasami myślę, że rzucono na mnie klątwę, zanim jeszcze się urodziłem” – mówi 12-letni Miguel. Co to za klątwa? Imelda, praprababcia chłopca, chcąc pozbyć się pamięci o mężu muzyku, który ją porzucił, zrezygnowała z muzyki w swoim życiu. W ten sposób na kolejne pokolenia zablokowała swoją rodzinę na czerpanie radości i przyjemności z grania i śpiewu. Miguel, jej praprawnuk, jednak kocha muzykę. „Kiedy życie mnie przygnębia, gram na gitarze” – wyznaje. Być może podświadomie chłopiec chce zmierzyć się z zakazanym tematem. Wypieranym, zaprzeczanym i dewaluowanym – jak powiedziałby psycholog. Bo o prapradziadku nie można nawet wspomnieć („nie mów o tym grajku, dla nas jest martwy”). Taka postawa utrudnia przepracowanie rodzinnych traum, które dopóty będą się odzywać, dopóki nie zostaną nazwane i uleczone.
Kim jestem, chciałbym i powinienem być?
Według teorii Miltona Eriksona Miguel jest na piątym etapie swojego rozwoju psychospołecznego, czyli w momencie poszukiwania własnej tożsamości. To etap, który prowadzi do ukształtowania zintegrowanego poczucia „ja” – obrazu siebie. „Ja” realne, czyli to, jaki jestem naprawdę, mierzy się z „ja” idealnym, czyli: kim chciałbym być oraz „ja” powinnościowym, czyli: jaki być powinienem. Chłopiec pragnie być muzykiem, jednak jego rodzina chce, żeby został szewcem. Pozostający w wewnętrznym konflikcie Miguel postanawia zawalczyć o siebie. Czy chłopcu uda się przezwyciężyć przeciwności losu i zdobyć siłę pomimo braku dobrych, męskich wzorców w rodzinie? Nikt nie osiągnie sukcesu za nas. Chłopiec musi to zrobić sam. Czy to oznacza, że powinien walczyć za wszelką cenę? Czy rodzice, którzy chcą uchronić dziecko przed wszystkim co złe, są w stanie wypuścić je spod swoich skrzydeł, żeby mogło stać się sobą?
Rodzina czy samorealizacja? – ciąg dalszy wypowiedzi dostępny jest pod adresem TUTAJ
Opublikowany przez Filmoterapia.pl Niedziela, 15 listopada 2015
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?