* tytuł ukradziony
Uprzedzamy – temat może i mało „kampanijno-społeczny”, ale grzech o tym nie napisać. Rzecz o złych uczynkach polskich dystrybutorów filmowych w kwestii kreacji posterów reklamowych. Plakaty – plagiaty; Polska szkoła plagiatu; Sponsoring to plagiat Burleski?!; Kolejny udany polski plagiat – itp. itd. – w nagłówkach doniesień medialnych o kolejnych wyczynach polskich grafików słowo plagiat odmieniane jest przez wszystkie przypadki.
Są chłopaki jest zabawa! – przekonuje plakat filmu Sztos 2. Są plagiaty, jest żenada – chciałoby się dopowiedzieć. Podobieństwo między plakatem do sequela znanego filmu Olafa Lubaszenki a tym wyprodukowanym na potrzeby promocji Ocean’sTwelve widać na pierwszy rzut oka.
Co ciekawe w przypadku tej produkcji jest to raczej kontynuacja tradycji „kopiuj-wklej” z 1997 roku. Plakat do Sztos jest niemal identyczny jak plakat filmu Trefny Szmal. Jeżeli ktoś tłumaczyłby, że to twórcza inspiracja to warto zapytać – a gdzie tu kreacja? Faktem jest, że oba powstały na zlecenie tego samego producenta i zapewne posiadał on prawa autorskie do pierwowzoru i kwestie prawne nie podlegają tutaj ocenie. Postawić ocenę i to negatywną warto natomiast za kreację po najmniejszej linii oporu. Aż trudno uwierzyć, że brakuje w Polsce kreatywnych grafików i plakacistów.
Na plagiat wygląda plakat do filmu Różyczka, którego dystrybutorem był Monolith Polska. Kompozycję, treść i stylistykę posteru można nazwać niemal wierną kalką tego, który promował produkcję Elegia z Penelope Cruz. – Plakat do Elegii zaistniał jedynie w Internecie, nie był oficjalnym plakatem filmu. To grafika przygotowana na targi, na których ten film był pokazywany – tłumaczył wtedy Michał Duma dla gazeta.pl. Przedstawiciel dystrybutora miał zdaniem portalu zauważyć podobieństwa między obydwiema kreacjami, ale nazwał je „jedynie inspiracją”. Dziennikarz Gazety zauważył, że choć dystrybutorzy twierdzą, że nagi plakat Elegii nie jest oficjalny, to bez trudu można go znaleźć w Internecie i zapewne ma swojego autora. Kto nim jest? Joanna Hanusiak z Monolith, miała jak podaje portal, przyznać, że nie wie.
Kilka dni później Łukasz Łukomski w oświadczeniu prasowym poinformował, że MonolithFilms uzyskał jednak zgodę autora grafiki informacyjnej do filmu Elegia, na wykorzystanie tego pomysłu do kreacji i produkcji plakatu do filmu Różyczka. Jak podaje serwis interia.pl zastrzegł również wszelkie skutki prawne do pojawiających się komentarzy i artykułów.
Szczerzy do bólu są natomiast producenci Popiełuszko – wolność jest w nas. Jak wynika z rozmowy z Julitą Świercz-Wieczyńska, producentką filmu, stworzony na potrzeby jego promocji plakat, najprawdopodobniej celowo upodobniono do postera Casino Royale. – Plakat został zaprojektowany na zlecenie dystrybutora filmu. Ani ja jako producent, ani reżyser Rafał Wieczyński nie uczestniczyliśmy w procesie jego kreacji. Decyzja o konieczności przygotowania dwóch różnych plakatów zapadła po przeprowadzeniu badań focusowych, które ujawniły, że dla młodych ludzi postać księdza Jerzego Popiełuszki nie jest znana i samo nazwisko nic im nie mówi. Zapadła więc decyzja o konieczności przygotowania projektu, który zainteresuje osoby, dla których postać tytułowego bohatera nie jest „magnesem” zachęcającym do obejrzenia filmu – mówi Julita Świercz-Wieczyńska.
Jej zdaniem, dyskusja, którą wywołał projekt plakatu, dobrze się przysłużyła samemu filmowi. – Skojarzenie z plakatem Casino Royale było oczywiste, ale było tylko nawiązaniem do niego i budziło pozytywne reakcje. Plakat cieszył się sympatią publiczności i wywołał porównywanie obu bohaterów filmowych – Jamesa Bonda i ks. Jerzego Popiełuszki. To intrygowało wiele osób, które inaczej postacią ks. Jerzego nie zainteresowałyby się – kończy Julita Świercz-Wieczyńska. Producentka ocenia, że pomysł „plakatowej inspiracji” okazał się skuteczny dla promocji filmu.
– Bywa, że twórcy plakatów filmowych celowo nawiązują do siebie stylistycznie. W popkulturze nawiązania i zapożyczenia są na porządku dziennym i trudno jednoznacznie zdefiniować co jest plagiatem – twierdzi Borys Włoczkowski, grafik. Podaje przykład głośnego ostatnio porównania między plakatami Burleski i Sponsoringu. – Nawiązanie mogło być celowe, a oba plakaty komunikują różne treści. Burleska wyraża seksapil, radość, szczęście i kobiecość. W Sposnoringu mimo czerwieni ust i kampowej typografii jest jednak dużo bólu, zadumy i cierpienia.
Zdaniem grafika, zbieżności mogą czasami wynikać z samej specyfiki projektowania plakatów filmowych, gdzie liczy się nie do końca dosłowny skrót myślowy i plastyczna forma. – Podobna idea może pojawić się u wielu grafików jednocześnie. Może się zdarzyć, że projekt jest trafiony, jednakże nie do końca oryginalny. W takiej sytuacji decyduje czas i „spóźniony” projektant powinien zaprezentować inną ideę, mimo że czasem poprzednia była trafna – mówi Borys Włoczkowski.
W kontekście omawianych plagiatów, zapożyczeń i nawiązań warto przypomnieć, że Polacy nie gęsi i swoją szkołę plakatu mają. I to jaką! W latach 60 XX polscy plakaciści zdobyli międzynarodowy rozgłos swoimi kreacjami posterów wydarzeń kulturalnych. Cechowała je oszczędność formy, ironia i kreatywna zabawa liternictwem. Dystrybutorzy zakochali się jednak w kolorowych i efektownych kalkach z tzw. Zachodu, a odbiorcy najwyraźniej się do tego przyzwyczaili.
M.Świejkowski
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?