Żyjemy w narcystycznym świecie? Jesteśmy tak zaintresowani sobą, że widzimy tylko to, co zgodne z naszą opinią… Jak budować partnerstwo, gdy on i ona stawiają na indywidualizm?
Łukasz Ronduda w swoim filmie „Serce miłości” opowiada o związku dwojga artystów, a właściwie ukazuje prawdę o wielu współczesnych parach. Jak budować partnerstwo, gdy on i ona stawiają na indywidualizm? Rozmawia Martyna Harland.
Początkowo chciałeś zrobić film o samym Wojciechu Bąkowskim. Dlaczego ostatecznie zdecydowałeś się pokazać związek Wojtka i Zuzanny?
Gdy robiłem „Performera”, wszystko mi się przewartościowało w moim myśleniu o robieniu kina. Pewne rozwiązania oparte na czystej kalkulacji i intelekcie po prostu nie działały. Zrozumiałem, że kino to emocje i trzeba nauczyć się pokazywać je językiem filmowym. To trudne, bo bez przerwy igra się z emocjami aktorów.
Oskar Dawicki zagrał samego siebie. Do nowego filmu zatrudniłeś Justynę Wasilewską i Jacka Poniedziałka. Czy z zawodowymi aktorami łatwiej pracować nad pokazywaniem emocji?
Dokładnie tak. Oskar mógł tak naprawdę zagrać tylko autodestrukcję. Nie było u niego pełnego wachlarza emocji. Głównie smutek.
Dialogi pisali prawdziwi bohaterowie, razem ze scenarzystą Robertem Bolestą. Jak wyglądała ich współpraca?
Wojtek i Zuzanna są artystami, mają w sobie pewną dozę ekshibicjonizmu, łatwość w opisywaniu własnej intymności i dzieleniu się nią. Na co dzień robią to w swojej sztuce, na Instagramie czy w wierszach i ten film traktują jak swój kolejny autoportret. Jest taka scena w filmie, gdzie artystka spotyka się z kuratorem sztuki i od razu mówi mu wszystko o sobie, o swoich chorobach i intymnych sprawach. Z tego tworzy sztukę. Zuzanna jest przedstawicielką najmłodszego pokolenia, nieustannie używa mediów społecznościowych, które pozwalają bezustannie się wyrażać i dają przekonanie, że każdy z nas jest interesujący. Bo dzisiaj wyrażanie siebie jest wartością.
Żyjemy w narcystycznym świecie? Jesteśmy tak zaintresowani sobą, że widzimy tylko to, co zgodne z naszą opinią…
Ludzie nie są dzisiaj w stanie angażować się w szersze projekty, wyjść poza „ja”, i „mnie”. Ciekawa książka Paula Blooma „Przeciw empatii” (wyd. Charaktery 2017 – przyp. red.) pokazuje, że empatyzujemy tylko z osobami, które są podobne do nas. Nie współczujemy innym, nie przejmujemy się ich losem. Dlatego kierując się empatią, budujemy własny narcystyczny świat. Wychodzenie poza jego granice, budowanie prawdziwej komunikacji społecznej i międzyludzkiej, która jest otwarta na inność, to dziś poważny problem. A jak to wszystko wpływa na związki? Bardziej skupiamy się na sobie niż na relacji. Przez to trudniej o partnerstwo.
Justyna Wasilewska grająca Zuzannę głęboko weszła w rolę, także fizycznie.
Justyna bardzo zaryzykowała, ścięła długie, piękne włosy, zgoliła brwi i rzęsy, a obcięcie włosów kojarzy się kobiecie najczęściej z chorobą lub poniżeniem publicznym. Pierwsze dni zdjęć były dla niej bardzo trudne. Ale Justyna jednocześnie wyczuła w filmie duży potencjał rozwojowy. Problemy postaci są jej problemami – Jacek Poniedziałek, który gra Wojtka, symbolizuje w teatrze pokolenie, z którym Justyna musi się mierzyć, tak jak w sztuce Zuzanna mierzy się z Wojtkiem. Stylizacja dodatkowo ją wzmocniła. Skupiała na sobie całą uwagę. Moim zdaniem Justyna stworzyła jedną z najciekawszych ról w swojej karierze. Jest w niej hipnotyczna.
Zapisała się też na zajęcia voguingu, na które chodzi prawdziwa bohaterka. Na czym polega voguing?
To taniec współczesny utrzymany w logice i estetyce selfie. Jak w teledysku Madonny, która śpiewa strike a pose, czyli zrób pozę. Nazwa pochodzi od tytułu magazynu „Vogue”. Wszystko wzięte jest z gejowskiego undergroundu Nowego Jorku lat 80., gdy biedni i represjonowani społecznie homoseksualiści organizowali bale voguingowe. Brali magazyny pokazujące życie niedostępne dla nich, i wcielali się w modeli, modelki, bogaczy i menedżerów. Chodziło o przemianę. W filmie Zuzanna nieustannie szuka siebie i swojej tożsamości. Testuje różne pozy, wchodzi w role i tworzy swój wizerunek. To widać w filmie, kiedy
główna bohaterka siedzi w pokoju niemalże jak rzeźba. Komponowaliśmy to ujęcie jak obraz, Justyna miała tylko siedzieć i wyglądać, ale nie mogła zrozumieć, o co chodzi. Jak w Teatrze Rozmaitości, gdzie gra na co dzień, pytała: „Dlaczego i po co tu siedzę?”. Na początku nie czuła powierzchowności świata, który miała reprezentować. Tego estetycznego reżimu selfie i ciągłego zwracania uwagi na styl. Dlatego ćwiczyła voguing.
Bohaterowie „Serca miłości” wyglądają, jakby przybyli z przyszłości. Punktem odniesienia był podobno „Łowca androidów” Ridleya Scotta. Ciekawy pomysł na filmowanie współczesnych bohaterów żyjących w Polsce.
Do sportretowania czegoś bardzo aktualnego, dziejącego się tu i teraz, wybraliśmy język filmu science fiction. Chcieliśmy się odnieść do futurystycznych wizji przyszłości, gdzie mamy świetnie zaprojektowany a zarazem przerażający świat. To jak opowieść o spełnieniu zgodnie z postulatami ostatecznego wyzwolenia człowieka – jest pięknie i estetycznie, a my jesteśmy wyemancypowani, wszystko możemy. W efekcie pozostajemy w pułapce narcyzmu, nie żyjemy w naturalny sposób. To wszystko skojarzyło mi się z człowiekiem przyszłości. Kino daje olbrzymie możliwości, a w polskim kinie mamy terror realizmu i psychologizmu. Brakuje nam odwagi gatunkowej jakby tylko przez realizm ludzie komunikowali się z bohaterami. A wcale tak nie jest! Empatię i silne emocje u widza można wywołać na różne sposoby…
Relacja bohaterów filmu ma pokazywać problemy współczesnego związku? Kolejno fazy: zakochania, symbiozy, rywalizacji i rozpadu…
Nasi bohaterowie znajdują się w różnych momentach rozwoju i życia: mężczyzna jest już ukształtowany, ma silną pozycję społeczną, kobieta dopiero wchodzi w życie. Upodabnia się do niego, świadomie lub nie dokonuje wiele wyborów, które sugeruje jej partner. Gdy w pewnym momencie wkracza w sferę publiczną jako artystka, chce być odbierana samodzielnie, a nie tylko jako dziewczyna Bąkowskiego – ale nie wie, kim jest. Myślę, że rywalizacja w parze to dzisiaj częsta sytuacja. Partnerzy muszą się z tym mierzyć i zsynchronizować. W filmie się to nie udało, ale prawdziwi bohaterowie nadal są razem.
Ciąg dalszy rozmowy z Łukaszem Rondudą znajduję się na tutaj
Łukasz Ronduda: W „Performerze” fabułę rzeczywiście nakręcała sztuka, nie gra aktorska czy sama historia. Pisaliśmy scenariusz w momencie, kiedy Oskar Dawicki – artysta, ale też główny bohater filmu – miał silną depresję i fantazjował o swojej śmierci. Film spełnił jego fantazje i Oskar przestał o tym myśleć. Natomiast „Serce miłości” mówi o emocjach i miłości. Chcieliśmy opowiedzieć o współczesnym wielkomiejskim związku, bo ten temat dotyczy nas samych. Znaleźliśmy do tej historii wspaniałych bohaterów – uznanego artystę wizualnego i muzyka Wojtka Bąkowskiego oraz młodą poetkę Zuzannę Bartoszek.
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?