Brytyjski artysta Damien Hirst, znany szerszej publice przede wszystkim ze swoich kontrowersyjnych dzieł, zaskoczył entuzjastów sztuki po raz kolejny. Zdobywca nagrody Turner’a w 1995 roku tym razem został potępiony za instalację pod nazwą In and Out of Love (w wolnym tłumaczeniu: „Kocha, nie kocha”), której motywem przewodnim były żywe motyle umieszczone w dwóch zamkniętych pomieszczeniach bez okien. Odwiedzający brytyjskie muzeum międzynarodowej sztuki nowoczesnej Tate Modern w Londynie mogli oglądać motyle z bliska jednocześnie kontemplując konceptualną trajektorię myśli autora. Kontrowersyjnego zabarwienia można doszukać się w fakcie, że w czasie wystawy zostało unicestwionych ponad 9000 skrzydlatych stworzeń; większość zginęła pod stopami lub została śmiertelnie pokiereszowana po strzepaniu z ubrań przybyłych obserwatorów.
Jeden z rzeczników brytyjskiego RSPCA (Towarzystwa Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt) w wypowiedzi dla The Telegraph powiedział: W tej tak zwanej „wystawie artystycznej” motyle zmuszane są do przebywania w nienaturalnym dla nich środowisku złożonym tylko z zamkniętego pokoju do momentu swojej śmierci. Zapewne głośno zrobiłoby się wtedy gdy za główny przedmiot wystawy posłużyłyby psy. Fakt, że są to motyle, nie oznacza, że nie należy ich traktować z dobrocią.
Sam Hirst, zapytany w wywiadzie o główny koncept motylej wystawy, odrzekł, że jest ona jedną z jego najbardziej skomplikowanych pojęciowo prac oraz składa się z miłości, realizmu, snów, symboli, życia i śmierci. Na zarzuty ze strony szefa organizacji Butterfly Conservation, Martina Warrena jakoby praca promowała brak szacunku wobec środowiska naturalnego odpowiedział krótko: Dzięki specjalnie powielonym warunkom naturalnym oraz zapewnionemu pożywieniu, wiele motyli mogło cieszyć się dłuższym życiem, którego nie doświadczyłyby na wolności.
Hirst nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni wzbudza kontrowersję. Można by nawet rzec, że rzadko zdarza się żeby jakakolwiek z jego prac nie powodowała mieszanych uczuć czy konsternacji wśród odbiorców. W jego „zbiorach” znaleźć można tusze krów zamkniętych w szklanych witrynach wypełnionych formaldehydem oraz instalacje wykorzystujące żywe muchy, które karmione krwią i cukrem padają same lub giną bezszelestnie przy kontakcie z elektryczną muchołapką (tzw. insect-o-cutor).
Wielu znawców sztuki, którzy śledzą dokonania brytyjskiego artysty od momentu kiedy zaczął swoją działalność, zwraca uwagę na konieczność szerszego spojrzenia na przedstawiane dzieła. Wg brytyjskiego krytyka sztuki Richarda Dormenta wieloznaczność jego sztuki oraz swoista „odporność na jedyną poprawną interpretację” zdają się być potwierdzeniem jego kunsztu. W jego opinii interpretacje „laików” są tylko pochopnymi i nierzadko błędnymi próbami zrozumienia zawiłej sztuki. Pozostaje tylko pytanie, kto ma decydować co w rzeczywistości stanowi sztukę a co jest jej mdłą imitacją? Sam artysta, czy każdy z odbiorców?
Brytyjczyk nie jest jednak jedynym przedstawicielem kasty „współczesnych artystów kontrowersyjnych”. Holenderka Katinka Simonse, znana szerzej pod pseudonimem Tinkebell, w 2004 roku postanowiła wykorzystać swoją kotkę Pinkeltje do jednego ze swoich projektów i to dosłownie. Wg Simonse, Pinkeltje miewała stany depresyjne gdy ta wyjeżdżała na wystawy i zostawiała ją samą w domu. Aby „uśmierzyć” cierpienie kotki i aby obie nie musiały się już więcej rozstawać, artystka, po otrzymaniu odpowiednich instrukcji od pobliskiego rzeźnika, uśmierciła zwierzę i przerobiła je na futrzaną torebkę. Jak sama twierdzi, celem przedsięwzięcia było „wypełnienie luki” pomiędzy pojęciem zwierzęcia domowego a konsumpcyjnego. Groźby, które otrzymała od obrońców praw zwierząt po wydarzeniu zebrała i wydała w formie książki pod tytułem „Dearest TINKEBELL” (Najdroższa Tinkebell).
W roku 2010, na wystawie w Berlinie, pewien duński artysta żydowskiego pochodzenia Marco Evaristti wykonał makietę obozu koncentracyjnego Auschwitz. Makieta zrobiona była ze złota z zębów ofiar niemieckiego obozu śmierci, ale szybko została zdjęta po protestach odwiedzających.
Przykłady można by piętrzyć, ale interpretacja zawsze pozostaje w kwestii odbiorcy. Wydaje się, że stosunek do tematów tabu, których niegdyś nie wykorzystywano tak nagminnie w sztuce, znacznie się upłynnił, stąd, pod warunkiem że praca nie łamie prawa, trudno jest dostrzec jakiekolwiek przeciwwskazania dla jej tworzenia czy prezentowania. Wg definicji polskiego filozofa oraz historyka sztuki Władysława Tatarkiewicza dzieło sztuki jest odtwarzaniem rzeczy, konstruowaniem form bądź wyrażaniem przeżyć, pod warunkiem, że efekt tego odtwarzania, konstruowania, wyrażania zdolny jest zachwycać, wzruszać lub wstrząsać. Nie należy jednak zapominać o aspekcie prawnym sprawy i po prostu alarmować, gdy dzieje się krzywda.
Marcin Ratajczyk
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?