Bączek. Wypowiedzenie na głos słowa 'bączek’, a zaraz potem 'unia’ lub 'prezydentura’ tworzy intrygującą kompilację. Bączek, ruchoma wirująca zabawka przenosi w przeszłość. Koi zmysły, pozwala się zatrzymać. Wprawianie bączka w ruch przynosi autystyczną przyjemność, taką jak rytuały codzienności. Pozostawianie w jednym pomieszczeniu człowieka i bączka, daje niemal stuprocentową pewność, że ten pierwszy zabawi się tym drugim.
1 lipca 2011 roku Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, w tym czasie stanie się gospodarzem większości unijnych wydarzeń. Koszty związane z półroczną prezydenturą wyniosą 430,03 mln złotych. Prawie 1 milion złotych został przeznaczony na 6200 bączków, które jak tłumaczy Ministerstwo Spraw Zagranicznych „posłużą jako upominki artystyczne polskiej Prezydencji”. Koszt jednego zestawu, składającego się z dwóch bączków to 130 zł netto. Zabawki będą rozdawane wybranym gościom spotkań dyplomatycznych i zostaną przekazane placówkom zagranicznym w ramach promocji Polski. Bączki zostały wybrane z „Katalogu rekomendowanych upominków i prezentów polskiej Prezydencji w Radzie UE w II połowie 2011 r.” zgodnego z wytycznymi „Podręcznika identyfikacji wizualnej Prezydencji” opracowanego przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego również na zlecenie MSZ. Wybór zatwierdził minister Radosław Sikorski oraz minister ds. europejskich MSZ Mikołaj Dowgielewicz, który tłumaczył, że interesowały go gadżety, które „każdy będzie chciał zabrać ze sobą do domu, dać żonie, mężowi, dzieciom”, po czym dodał „te bączki są naprawdę bardzo fajne”.
– Prezenty prezydencji nie mają za zadanie nieść ze sobą przekazu politycznego – tłumaczy Monika Janus-Klewiado z Biura Rzecznika Prasowego MSZ – mają być przede wszystkim atrakcyjną pamiątką i budzić zainteresowanie. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Jednak tłumaczenie, że bączki „zapewniają spójność komunikacji wizualnej Prezydencji Polski” poprzez zastosowanie naturalnych produktów (drewno) oraz nowoczesną technologię jest już mocno naciągane. Monika Wilczyńska, autorka projektu podkreśla, że „nigdzie nie ma mowy, że jest to zabawka wymyślona w Polsce, lub symbol Polski – to co ściśle łączy ten projekt z Polską to tradycyjne stroje ludowe. Takich strojów w naszym kraju było bardzo dużo, spośród wielu wybrałam łowicki, kujawski, opoczyński i kurpiowski i zsyntetyzowałam je do postaci nowoczesnej grafiki”. W najbliższych dwóch tygodniach MSZ zaprezentuje gotowy produkt, który ma być zapakowany w ekskluzywne, ręcznie wykonane opakowanie składające się z kilku elementów.
Po ogłoszeniu informacji, że bączki będą promowały Polskę, media rozpływały się w żartach, spekulacjach i pomysłach jaką opowieścią o naszym kraju jest wirujący bąk i kto z polityków puszcza najgłośniejsze. Największe wątpliwości budzi kwota 130 zł za zestaw składający się z dwóch zabawek. Krzysztof Smaga, główny wykonawca prezentów tłumaczy, że „nie są to typowe 'cepeliowe’ bączki, a ręcznie wykonane i malowane, nowoczesne upominki zakorzenione w polskim folklorze”. Tylko czy naprawdę Polska musi wydać milion złotych na zabawki rozdawane politycznej elicie? MSZ zamówiło upominki z wolnej ręki, to znaczy, że negocjowało i podpisało umowę tylko z jednym wykonawcą, firmą Smaga projektanci. Nie został ogłoszony otwarty konkurs ofert, by porównać różne propozycje i wybrać tę która łączy w sobie wysoką jakość i niską cenę. Standardowa cena drewnianego bączka, kupionego w sklepie to koszt około 25 zł, czyli o ponad połowę mniej od tego ile na zabawki wyda MSZ. Na moje pytania o cenę, doświadczenie w produkcji bączków, oraz przebieg negocjacji dowiaduję się, że firma Smaga projektanci „zgodnie z umową z MSZ powstrzymuje się od komentarzy do czasu oficjalnej prezentacji zabawek”. Strona internetowa wykonawcy jest pusta.
Wyśmiać bączki jako prezent wręczany w ramach polskiej prezydencji w Unii jest bardzo łatwo, rozumiem również wszelkie komentarze dotyczące absurdu zawartego w tym przedmiocie oraz fakt, że nie kojarzy się on w żaden bezpośredni sposób z Polską. Jest to jednak prezent innowacyjny, zabawny, taki który ma dużą szansę nie przepaść wśród kolorowych folderów i długopisów. Polska zazwyczaj posądzana jest o nadmierne przywiązanie do swoich trupów, pławienia się w bolesnej historii. Na tym tle pomysł MSZ jest czym świeżym, dystansującym do ciężkości malującej się na twarzach większości naszych polityków. Należy jednak pamiętać, że poza bączkami Polska przygotowuje również krawaty, apaszki, smakołyki i inne gadżety promujące nasz kraj.
Węgry pełniące obecnie prezydencję w Unii, świadome swojej sytuacji gospodarczej postawiły na skromne i symboliczne prezenty takie jak cukierki, latarki dynamo czy pamięć USB. Organizatorzy popełnili co prawda polityczne faux pas rozdając 'węgierskie’ krawaty z nadrukiem made in China, jednak tańsze prezenty wydają się być rozsądnym rozwiązaniem, przynajmniej pod względem finansowym. Milion złotych przeznaczony na artystyczne, piękne, drewniane bączki to wciąż bardzo dużo jak na kraj, który maniakalnie poszukuje pieniędzy na łatanie dziury budżetowej.
R. Rient
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?