Zdominowanie konferencyjnego menu COP24 przez dania składające się z nie jednego, ale kilku rodzajów mięsa było ukoronowaniem ekologicznych absurdów zaserwowanych uczestnikom przez organizatorów. W końcu nikt nie będzie Polakom zaglądał do talerza ani pozbawiał możliwości budowania polityki energetycznej w oparciu o węgiel…
Jaką przyszłość gotujemy ludzkości serwując tak grube paradoksy? Z pewnością nieopłacalną… – tłumaczy ekspert ds komunikacji Stowarzyszenia Otwarte Klatki – Ania Iżyńska
The food on the menu at #COP24 could emit the same amount of greenhouse gases as burning 500,000 gallons of gasoline, non-profits say pic.twitter.com/zHi7W5Olwz
— TicToc by Bloomberg (@tictoc) December 4, 2018
To, co trafia na nasze talerze już dawno przestało być “prywatną sprawą”. Przemysłowy chów zwierząt odpowiada – według ostrożnych szacunków – za około 15% emisji gazów cieplarnianych. 70% powierzchni ziemi uprawnej wykorzystuje się przy produkcji mięsa i nabiału, dostarczając jednocześnie tylko 15% podaży kalorii. Skąd ta różnica? Zwierzę w trakcie swojego życia metabolizuje całą dostarczaną mu z pożywieniem energię. To, czym moglibyśmy wykarmić sporą część głodujących na świecie, kończy jako produkt przemiany materii zwierząt, zatruwając przy okazji powietrze i glebę. Hodowla przemysłowa zwierząt jest więc nie tylko zabójcza dla planety (a precyzyjniej rzecz ujmując – naszego gatunku), ale po prostu nieopłacalna.
Najwyraźniej jednak dla organizatorów COP24 ważniejsze było, jak tłumaczyli, pokazanie tradycyjnej regionalnej kuchni. A nawet więcej – pokazanie przede wszystkim tych potraw, które przy okazji mają najbardziej dewastacyjny wpływ na środowisko. W menu królowało bowiem mięso z krów, wykorzystywane w parze z mięsem świń w obydwu z najbardziej krytykowanych dań.
The greenhouse gas emissions of the #COP24 menu. pic.twitter.com/YDxSMXzUbD
— EAT (@EATforum) December 4, 2018
Pytanie brzmi więc – czy ta “tradycyjna kuchnia” rzeczywiście jest ona powodem do dumy? Czy jako nowoczesne społeczeństwo nie powinniśmy – z szacunkiem do przeszłości – patrzeć jednocześnie w przyszłość i odchodzić od zwyczajów, które tę ostatnią odbierają naszym dzieciom i wnukom?
Niestety Polska to “jest taki kraj”, w którym stawiamy na węgiel, a złomujemy wiatraki, wycinamy puszczę i nazywamy to jej ochroną, a w naszych nowoczesnych, zrównoważonych miastach oddychamy powietrzem zanieczyszczonym kilkaset razy bardziej niż przewidują normy.
Ograniczenie mięsa w diecie jest według najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) jednym z najskuteczniejszych sposobów na zmniejszenie swojego osobistego wpływu na zmiany klimatyczne. Wszyscy zainteresowani mogą spróbować bogactwa roślinnych potraw, włączając się np. w akcję Roślinne Poniedziałki. Według badań IBRiS z lutego tego roku, zmiany takie wprowadza w swojej diecie prawie 60% Polaków. Pozostaje mieć nadzieję, że liczba ta będzie stale rosła. W innym wypadku, pozostaje nam pokrętny rodzaj optymizmu, doskonale oddany w jednym z poszczytowych memów:
„Prezydent Duda: Mamy zapasy węgla na 200 lat.
COP24: Ale jeśli nic nie zmienimy, świat skończy się za 100 lat.
Prezydent Duda: Wobec tego mamy zapasy węgla do końca świata.”
Autorem publikacji jest Anna Iżyńska, obecnie zajmuje się komunikacją w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki, którego celem jest walka o poprawę losu zwierząt hodowlanych.
Dodatkowe wypowiedzi eksperta znajdują się TUTAJ
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?