Świat jest pełen niedoskonałości, taka jest smutna prawda. Nie ma chyba mieszkańca kuli ziemskiej, który nie chciałby czegoś zmienić, ulepszyć, przebudować, przekonfigurować. Usunąć zło i niedogodności, a w ich miejsce stworzyć coś nowego i dobrego. W swoim środowisku, bezpośrednim otoczeniu, lokalnie ale też systemowo, a nawet ogólnoświatowo – globalnie.
Tylko jak działać kiedy brakuje mocy sprawczej, a nieliczne grono tych, którzy ją posiadają, nie może (albo, co gorsza, nie chce!) dostrzec ogromnej ilości płaszczyzn, na których zmiana musi się dokonać? Najlepiej jest przemówić. Wskazać potrzebę, a następnie zwracać się z prośbą, pytać, przypominać, domagać się i przekonywać tak, aby odpowiedzialni za zmianę wreszcie jej dokonali. Jednak głos jednostki ginie zazwyczaj w informacyjnym szumie. Aby przekaz pokonując niemałą często odległość dotarł do adresata i osiągnął cel, potrzebna jest możliwie największa liczba osób mówiących jednym głosem. W tym momencie rodzi się dylemat – to, że idea jest słuszna i szczytna jest pewne, ale jak dotrzeć z nią do tłumu i przekonać aby ją poparł?
Nie jest to takie trudne, jak może się wydawać. Nie trzeba już wypisywać swoich tez na drzwiach katedry ani wygłaszać płomiennych przemówień na ulicy, nie zawsze potrzebne jest też długotrwałe gromadzenie kapitału społecznego i potężne inwestycje pieniężne. Zdobycze technologiczne ery informacyjnej skróciły dystans jaki musi pokonać nowo powstała idea aby dotrzeć do masowego odbiorcy. Teraz może wynosić on nawet…kilka kliknięć myszką.
Według danych ONZ, z internetu korzystają na świecie ponad 2 miliardy osób. Sieć jest niespotykaną wcześniej płaszczyzną pozwalającą na swobodną wymianę poglądów oraz spontaniczne organizowanie oddolnych ruchów społecznych. Serwisy takie jak Change, Avaaz, iPetitions czy Care2 stworzono specjalnie po to, aby każdy użytkownik internetu mógł zorganizować dowolną akcję społeczną.
W teorii wszystko wygląda wspaniale – technologia wyposażyła ludzkość w narzędzia, dzięki którym każdy może głośno się wypowiedzieć, uzyskać wsparcie i dążyć do pozytywnej zmiany. Czy jednak takie dążenia są skuteczne? I czy każdy może je zainicjować?
Czas na zmiany!
Jednym z największych internetowych serwisów pozwalających na inicjowanie akcji społecznych jest powstały w 2007 roku Change.org. Mechanizm jest prosty – strona pozwala każdemu na stworzenie wirtualnej petycji. Musi być ona skierowana do konkretnego adresata – osoby lub instytucji, mieć określony cel do którego dąży autor petycji, a który powiązany jest z jej adresatem oraz uzasadnienie, dlaczego jest to tak ważne. Następnie za pośrednictwem strony można połączyć się z ludźmi, którzy poprą sprawę podpisując się pod postulatem. Wraz z rosnącym poparciem wirtualnej społeczności idea nabiera rozpędu, dociera do adresata i sprawia, że coś zmienia się na lepsze. Chiński dysydent zostaje po cichu zwolniony z więzienia, sekretarz stanu USA z werwą rozpoczyna walkę o prawa kobiet w krajach arabskich, a koncern telekomunikacyjny nagle rezygnuje z budowy szkodliwych dla zdrowia instalacji w pobliżu szkoły – to wszystko przykłady udanych akcji społeczności Change.org. Obszar działań serwisu dotyczy m.in. kwestii z zakresu sprawiedliwości gospodarczej, praw człowieka, zdrowia, edukacji i ochrony środowiska. Oprócz indywidualnych internautów oddolne akcje społeczne za jego pośrednictwem organizują setki największych światowych organizacji non-profit.
Pewne kontrowersje budzi fakt, że samo Change.org Inc. jest firmą działającą for profit. Oczywiście samodzielne stworzenie petycji jest bezpłatne, jednak portal zajmuje się również tworzeniem na zamówienie i sprzedażą profesjonalnych list poparcia. Przykładem może być stworzenie Change.gov, witryny będącej elementem kampanii wyborczej Baracka Obamy. Nie każdego przekonują tego typu sposoby zarobkowania, według krytyków może to stwarzać pole do manipulacji. „Oddolna” akcja społeczna zainicjowana za pieniądze budzi zastrzeżenia odnośnie wiarygodności.
Mailem do milionów
Inną organizacją obsługującą dążenie internetowej społeczności do zmian jest Avaaz.org, założony również w 2007 roku. Serwis funkcjonuje w 13 językach i zrzesza ponad 9 milionów członków. Sposób działania Avaaz opiera się na szybkim mobilizowaniu się tej ogromnej społeczności. Pracownicy portalu przyjmują od jego członków sugestie dotyczące rozpoczęcia kampanii, które są następnie weryfikowane przez grono ekspertów. Następnie do społeczności Avaaz wysyłane zostają e-maile z informacją o akcji i prośbą o podjęcie działania. Nie zawsze chodzi o podpisanie się pod petycją, czasem organizowana jest również zbiórka pieniędzy na jakiś cel. Główne problemy poruszane na Avaaz to zmiany klimatyczne, prawa człowieka oraz konflikty religijne.
Jedną z największych akcji serwisu było skierowanie w marcu 2008 do prezydenta Chin Hu Jintao petycji wzywającej do poszanowania praw człowieka oraz otwarcia konstruktywnego dialogu z Dalajlamą. W ciągu siedmiu dni pod tym postulatem podpisało się aż milion osób!
Zatrudniający 50 pracowników Avaaz finansowany jest wyłącznie z wpłat indywidualnych darczyńców, nie przyjmuje środków finansowych od firm i organizacji ani kwot większych niż 5000$.
Globalnie i lokalnie
Nieco odmienne od Avaaz podejście do aktywizacji internautów prezentuje serwis iPetitions.com. Jest to właściwie zestaw narzędzi pozwalający każdemu na stworzenie indywidualnie zaprojektowanej i promowanej petycji. Nie ma tu grona ekspertów decydujących, która kwestia jest odpowiednio ważna i godna nagłośnienia, dlatego na iPetitions aktywiści oprócz nośnych kwestii globalnych poruszają często problemy o lokalnym zasięgu, jak np. budowa skate-parku czy postulat wprowadzenia przepisów regulujących dopuszczalną normę hałasu w okolicy zamieszkania.
Portal oferuje możliwość wyboru szaty graficznej petycji oraz prowadzenia bloga, na którym można opisywać postępy sprawy.
Eko – aktywizacja
W sieci jest również miejsce dla pasjonatów ekologii i zdrowego trybu życia chcących wymieniać się doświadczeniami i udzielać społecznie. Założony w 1998 roku (!) Care2.com pozwoli każdemu stać się bardziej „eko”. To rozbudowany portal społecznościowy stanowiący platformę łączącą pojedynczych aktywistów z podzielającymi ich poglądy organizacjami i przedsiębiorcami kierującymi się zasadą odpowiedzialnego biznesu. Za pomocą Care2 można stworzyć internetową petycję, ale również pisać bloga, publikować zdjęcia, wspierać finansowo wybrane cele (również za pośrednictwem sponsorów, na zasadzie „click-to-donate”), a nawet znaleźć pracę w postępowej firmie. Portal zrzesza już ponad 16 milionów użytkowników co pozwala mu pełnić rolę największego społecznego akceleratora ekologicznej zmiany na lepsze.
Inteligentny tłum znajomych
Dlaczego portale, których głównym zadaniem jest umożliwienie organizacji oddolnych akcji społecznych pojawiły się w internecie i odniosły natychmiastowy sukces? Zjawisko to tłumaczy dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
– Internet stwarza unikalne możliwości podejmowania skoordynowanych działań politycznych z kilku co najmniej powodów. Po pierwsze, dla inspiratorów/organizatorów tego rodzaju działań koszty dotarcia do kolosalnej liczby osób zainteresowanych wzięciem udziału w akcji. Nabiera to znaczenia zwłaszcza wtedy, gdy grupa nacisku mobilizująca poparcie dysponuje ograniczonymi środkami, które można przeznaczyć na nagłośnienie i zabezpieczenie organizacyjne samej akcji. Pewnym problemem jest dotarcie do grupy docelowej osób potencjalnie zainteresowanych danym zagadnieniem. Marketerzy od lat pracują nad modelami profilowania użytkowników internetu, które można wykorzystać do starannego formatowania oferty w zależności od specyfiki grupy. Mam wrażenie, że inicjatywy obywatelskie zdołają wkrótce przezwyciężyć to ograniczenie – jednym z tropów jest wykorzystywanie powiązań towarzyskich w serwisach społecznościowych. – mówi.
Rozbudowane funkcje Care2 umożliwiające tworzenie grup znajomych, oraz bliska współpraca pozostałych serwisów z portalami społecznościowymi (Change.org, Avaaz i iPetitions działają również jako aplikacje na Facebooku) to bardzo ważny aspekt ich funkcjonowania.
– Wzrost popularności tego rodzaju portali dobrze tłumaczy teza o towarzyskiej wspólnocie poglądów. Wiele badań wskazuje na to, że wzajemna sympatia jest odzwierciedleniem między innymi podobieństwa poglądów. W praktyce, jeśli dostaję od przyjaciela zaproszenie do poparcia jakiejś akcji, albo przekazania środków na szczytny jego zdaniem cel, to niemal na pewno w to wejdę. To taka perswazyjna droga na skróty: w takich sytuacjach staranną argumentację zastępuje przyjacielska rekomendacja. – tłumaczy dr Kulbat. – Gwałtowny rozwój technologii i obniżenie kosztów komunikacji międzyludzkiej spowodowały zmiany cywilizacyjne. Kilka lat temu Howard Rheingold snuł wizję inteligentnego tłumu, który w szybkim czasie jest w stanie zebrać mieszkańców miasta w wielotysięczną manifestację. Warunki są dwa: motywacja do aktywności i możliwości komunikacji (czyli w gruncie rzeczy koordynowania działań). Internet stwarza podobne możliwości podejmowania skoordynowanych działań. – mówi.
Aktywizacja po polsku
W sieci można znaleźć również polskie strony dla internetowych aktywistów. Większość rodzimych serwisów, takich jak petycje.pl czy petycjeonline.com oferuje użytkownikom po prostu narzędzie to tworzenia i publikowania petycji nie narzucając konkretnej tematyki i ograniczając moderacje do niezbędnego minimum, podobnie jak w przypadku iPetitions. Ciekawą inicjatywą jest też przeznaczony dla polskich internatów serwis Ideosfera.pl . Strona pojawiła się w sieci pod koniec 2010 roku, jako wspólne przedsięwzięcie Wirtualnej Polski, Telekomunikacji Polskiej oraz firmy Sannao, której przedstawicielem w projekcie jest ekonomista, były prezes NBP, profesor Krzysztof Rybiński. Nietypowość Ideosfery polega na tym, że jak mówi prof. Rybiński, służy „zbadaniu siły swojej idei, aby można było przekuć pomysły na działania”. Publikowane przez użytkowników portalu idee mogą zostać przez innych zaaprobowane, ale również poddane krytyce. Oprócz standardowej opcji „popieram”, do wyboru są jeszcze „waham się” oraz „jestem przeciw” co ma stwarzać okazję do bitwy na argumenty. Następnie wszystko dzieje się podobnie jak w innych serwisach tego typu – dyskutowane idee mogą stać się inspiracją do stworzenia akcji społecznej i zbierania poparcia dla konkretnych działań. Pomysł zniesienia opłat za korzystanie z autostrad przez motocyklistów powoduje akcję płacenia za przejazd jednogroszówkami, koncepcja zmiany ustawy skutkuje zbieraniem podpisów pod obywatelskim projektem. Wszystko w ramach Ideosfery. Na razie jednak projekt nie odnotował znaczących sukcesów. Liczba zarejestrowanych użytkowników na razie wynosi niecałe 1900 osób, co nie zapewnia dużej siły przebicia. Kontrowersje budzi deklaracja, że prawa autorskie do całego serwisu należą do Wirtualnej Polski. Serwis oparty wspólnym wypracowywaniu idei powinien je traktować raczej jako wiedzę wspólną i wspólną własność intelektualną nie zagarniając jej w ramach dziwnej polityki praw autorskich internetowej spółki. Trzeba jednak pamiętać, że projekt Ideosfera.pl dostępny jest na razie w wersji testowej (beta), wiele będzie zależeć od kierunku jego dalszego rozwoju.
Za brakiem spektakularnego sukcesu polskich portali dla aktywistów mogą stać uwarunkowania kulturowe. Często się mówi o niechęci Polaków do angażowania się w akcje, które mają charakter inicjatyw oddolnych i ogólnie niskiej partycypacji obywatelskiej. Abstrahując od powodów tego stanu rzeczy, można powiedzieć: portale tego rodzaju dostarczają środków, sprawiają, że można zabrać głos. To czy chce się zabrać głos, to już zupełnie inna sprawa.
P.Lenarczyk
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?