Elegancko zastawiony stół, grupa siedzących przy nim ludzi i… kompletna cisza. Słychać tylko brzęk sztućców, szuranie krzesłem i wszystkie te dźwięki, na które zazwyczaj nikt nie zwraca uwagi. Czy to oznacza, że wszyscy są na siebie obrażeni albo też nie mają najmniejszej ochoty się poznać? Nie, to „Silent dinner” („Cichy obiad”) – impreza zorganizowana według koncepcji australijskiej artystki Honi Ryan. Wydarzenie ma kilka zasad uczestnictwa – nie można w jego trakcie mówić ani używać głosu, nie można też pisać ani czytać (komunikacja na kartkach odpada), należy starać się robić jak najmniej hałasu (czyli o próbach nadawania znaczenia celowemu stukaniu w blat albo upuszczaniu łyżki również trzeba zapomnieć), niedozwolone jest także korzystanie z jakiejkolwiek technologii (to do uzależnionych od internetu, telefonu i mediów społecznościowych – wrzucenie zdjęcia ze spotkania na Facebooka czy skomentowanie go na Twitterze również nie wchodzi w grę). A tym, którym się wydaje, że nic prostszego – wystarczy w ciszy zjeść i pójść do domu, by tam rozmawiając z rodziną jednocześnie komentować statusy znajomych oraz sprawdzać służbowe maile – należy się informacja o kolejnej regule: na „cichym obiedzie” należy być przynajmniej dwie godziny.
Jak opisuje uczestniczka jednego z takich spotkań, autorka bloga Not Quite Nigella (Australijka Lorraine Elliot), taki obiad poprawia humor – konsumujący z trudem powstrzymują się od głośnego śmiechu, a ją samą bolały policzki od ciągłego uśmiechania się. Goście próbują porozumiewać się mimiką, spojrzeniami i gestami. „Ciche obiady” zmuszają zatem także do refleksji nad dawnymi i obecnymi sposobami komunikacji. Joanna Prisco, pisząca dla ABC News, zwraca uwagę także na to, że są po prostu spokojne – powołując się na tegoroczne badania przeprowadzone w USA, twierdzi, że hałas w restauracjach to drugi w kolejności problem, na który skarżą się klienci (zaraz po złej obsłudze). Sama koncepcja jedzenia w ciszy ma swoje korzenie m.in. w tradycji buddyjskiej i hinduistycznej, na które powołuje się organizator cyklicznych spotkań w tym charakterze w brooklyńskiej restauracji EAT (brak informacji o powiązaniach z projektem Ryan).
Artystka do tej pory zorganizowała ponad 30 spotkań – głównie w Australii, ale także w Niemczech, Chinach, Szkocji, Dubaju, Libanie, Stanach Zjednoczonych, Meksyku i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Honi Ryan zaprasza zainteresowanych udziałem w przyjęciu do kontaktu i zasugerowania lokalizacji, a także oferuje pomoc tym, którzy chcieliby zorganizować „cichy obiad” we własnym zakresie.
Pomysł z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem, a plany organizacyjne autorki projektu sięgają przyszłego roku. Znamienne może wydawać się, że regułę o niekorzystaniu z żadnych urządzeń Ryan dodała stosunkowo niedawno, bo dwa lata temu (podczas gdy pierwsze spotkanie zorganizowała w 2006). Nadmierne korzystanie z tabletów i smartfonów w bardzo różnych sytuacjach, w których jeszcze niedawno byłoby to nie do pomyślenia, staje się coraz częściej krytykowane (tak jak w filmie „I forgot my phone”, o którym pisaliśmy niedawno). Zastanawiać może, czy dla uczestników trudniejsze jest nieodzywanie się czy nielogowanie na Facebooku? Tak czy inaczej, „cichy obiad” jest pewnym wyzwaniem, które chce podejmować coraz więcej osób. A jak zapewnia autorka pomysłu, tuż po jego skończeniu prowadzone są bardzo ożywione konwersacje na temat ciszy, ale nie tylko. Niekorzystanie przez pewien czas z określonych form komunikacji może zatem skłaniać do poszukiwania innych, wpływać na docenienie tych „zawieszonych” na pewien czas, dostarczyć tematu do rozmów, oraz dobrej zabawy.
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?