Krew, przemoc, przekleństwa – ciężko o film akcji pozbawiony któregoś z tych elementów. Z doświadczeń twórców tego rodzaju kina korzysta Fundacja Europejskie Centrum Wspierania Inicjatyw Społecznych im. Kazimierza Twardowskiego (FECWIS), która przy okazji nadchodzącej premiery filmu „Lincz” stara się wypromować swój edukacyjno-informacyjny projekt.
Kilku muskularnych osobników brutalnie przytrzymuje swoją ofiarę. Jeden z oprawców ma wielką, krwawiącą ranę na twarzy. Zatyka usta mężczyźnie krzyczącemu ze strachu mężczyźnie, w którego oczach widać ból i przerażenie. Tak reklamowana jest akcja społeczna „Nigdy więcej linczu!”.
Wielu użytkowników poczty elektronicznej musiało być zaskoczonych znajdując w swojej skrzynce zdjęcie przedstawiające opisaną scenę. Drastyczny obrazek nie do końca wyjaśnia jaki jest cel jego nadawcy. Rąbka tajemnicy uchyla ukryty w nim odnośnik. Po kliknięciu wyświetla się spot promujący „Lincz”, który wkrótce ma ukazać się na ekranach polskich kin. Film opowiada o wydarzeniach, jakie miały miejsce w 2005 roku we wsi Włodowo. Grupa mieszkańców dokonała wtedy samosądu zabijając terroryzującego ich recydywistę. Na początku do pójścia do kina zachęca Sławomir Sikora – pierwowzór bohatera „Długu” Krzysztofa Krauzego, założyciel odpowiedzialnej za mailing fundacji. – To najmocniejszy i najbardziej poruszający polski film jaki widziałem w ostatnich latach – mówi. Jakby dla potwierdzenia tych słów, następne półtorej minuty to zwiastun zawierający sceny pobicia i podpalania ciała.
Twórcy akcji chcą, aby premiera filmu stała się pretekstem do rozpoczęcia debaty na temat systemu polskiego sądownictwa. Według nich, mimo nowoczesnej formuły samego Kodeksu Karnego, system karny boryka się z licznymi problemami. Brak rozwiniętych alternatywnych metod odbywania kary powoduje przepełnienie więzień i utrudnia resocjalizację osób skazanych za nieumyślne lub drobne przestępstwa, które często trafiają do celi razem z zawodowymi przestępcami.
Część środków ze sprzedaży biletów na film będzie finansować programy fundacji dotyczące resocjalizacji więźniów.
W 1999 roku „Dług” Krzysztofa Krauzego wywołał publiczną dyskusję w sprawie obrony obywateli przed przestępczością, w konsekwencji której został ułaskawiony Sławomir Sikora. Teraz kierowana przez niego fundacja wykorzystuje film „Lincz” aby walczyć o prawa skazanych.
Sposób promocji akcji budzi jednak kontrowersję. Drastyczne zdjęcie i spot reklamowy rozsyłane mailowo na pewno spodobają się miłośnikom mocnych obrazów, jednak mogą urazić osoby o słabszych nerwach. Tymczasem zgodnie z podaną informacją adresy e-mail, na które wysłana została wiadomość pochodzą z publicznych danych opublikowanych w internecie. Twórcy inicjatywy skierowali więc brutalne treści do przypadkowych odbiorców, bez względu na to czy sobie tego życzą, czy nie. To, że w internecie można pozwolić sobie na więcej nie jest dla nikogo tajemnicą. Można, ale czasem warto zastanowić się czy należy. Szczególnie kiedy kontrowersyjna korespondencja nie pochodzi od pozbawionego wrażliwości spamera tylko jest elementem kampanii organizacji pozarządowej.
Innego zdania są twórcy akcji. – Według mnie dziś, aby zwrócić czyjąś uwagę należy użyć metod, które mogą wydawać się wielu ludziom nieco szokujące. Przyzwyczajamy się do ilości bodźców płynących z zewnątrz co sprawia, że na wiele rzeczy po prostu nie zwracamy uwagi. Lincz sam w sobie jest sprawą kontrowersyjną więc pokazując prawdę jesteśmy zmuszeni do tego, aby ona również taka była. – mówi Joanna Nowicka z FECWIS.
Mocne uderzenie nie zawsze jest precyzyjne. Reakcją odbiorców na niechcianą wiadomość może być potraktowanie jej jako kolejny bezwartościowy spam i w efekcie brak zainteresowania ważną ideą akcji.
Wątpliwości budzi też sposób wykorzystania social media do promocji inicjatywy. Stworzoną na Facebooku grupę „Nigdy więcej Linczu i Długu” cechuje specyficzny sposób rekrutacji. Jej twórcy sami dołączają do niej nowych członków, często bez ich wiedzy i akceptacji. W ciągu dwóch tygodni funkcjonowania fanpage zgromadził już niemal 1700 osób. To doskonały wynik, powstaje tylko pytanie ile z nich zdaje sobie sprawę z tej przynależności. – Co to za grupa? Nie lubię jak ktoś mnie dołącza do czegoś, bez mojej wiedzy. – takie wypowiedzi można znaleźć na forum strony.
Nie ulega wątpliwości, że intencje twórców dążących za wszelką cenę do zwiększenia zainteresowania inicjatywą są jak najlepsze. Akcja „Nigdy więcej linczu!” jest warta uwagi ponieważ dotyka istotnej tematyki, rzadko będącej przedmiotem społecznej debaty. Narzędzia jakich użyto do jej promocji nie są niczym nadzwyczajnym w świecie reklamy, warto jednak zastanowić się czy w przypadku kampanii społecznej nie powinno się przestrzegać wyższych niż przeciętne standardów. Wysyłanie odbiorcom e-mailem drastycznych obrazków i dołączanie ich na siłę do grupy na Facebooku może być postrzegane jako naruszenie wrażliwości i prywatności. A takie zarzuty podważają wiarygodność kampanii, której celem jest de facto obrona praw człowieka.
P.Lenarczyk
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?