– Dziękuję za odwiedzanie HGW Watch. Strona nie będzie już aktualizowana, ale pozostanie w formie archiwum. – tymi słowami 24 października zakończył swoją działalność blog Hgw Watch. Wcześniej, w podobny sposób, swoją stronę zamknął autor DobrePaństwo.pl. Wszystko odbyło się bez większego odzewu w mediach – w końcu z polskiego internetu codziennie znikają dziesiątki, a może i setki blogów, ale w ich miejsce pojawiają się kolejne. W tym przypadku nie chodziło jednak o zwykłe pamiętniki internetowe – HGW Watch i Dobre Państwo stanowiły nieliczne w polskiej blogosferze przykłady watchdogów – internetowych narzędzi obywatelskiej kontroli.
Czym jest blog typu watchdog (ang. pies stróżujący)? – Przesłanie „watch blogów” to chęć prowadzenia monitoringu (lub śledzenia, jak wolą to określać inni) osób, czyli najczęściej polityka, instytucji lub partii politycznej. Z jednej strony to zbieranie wiadomości dostępnych w innych mediach na temat monitorowanego „obiektu”, a z drugiej strony komentarz i ocena ich działań. Mniej publicystyki o wielkiej polityce, a więcej wyszukiwania ciekawych wiadomości i regularnie aktualizowany komentarz. Efektem tworzenia takiego blogu jest pewnego rodzaju kronika i archiwum dedykowane np. konkretnemu politykowi. – pisze autor HGW Watch ukrywający się pod pseudonimem Michał Pretm.
Swój blog Pretm „zadedykował” urzędującej Prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Przez pięć lat śledził i opisywał każdy ruch Pani Prezydent, zazwyczaj jednocześnie szyderczo wytykając jej błędy. Podobnie działał serwis Dobre Państwo (przed 10 kwietnia 2010 r. znany jako SpieprzajDziadu.pl) jednak jego autor obrał sobie za cel inną część sceny politycznej – głównie członków Prawa i Sprawiedliwości.
Jak można się domyślić, taka forma obywatelskiej aktywności rzadko spotykała się z pozytywnym odzewem polityków, szczególnie tych, którzy stali się bohaterami watchdogów.
Stołeczny ratusz podjął nawet działania mające na celu ustalenie tożsamości autora HGW Watch, rozpoczynając od dokładnego sprawdzenia… własnych urzędników (doskonale orientujący się w sprawach miasta bloger mógł przecież być jednym z nich).
Mimo że niejeden polityk z pewnością skrycie marzył o zniknięciu najpopularniejszych polskich watchdogów, decyzję o ich zamknięciu podjęli sami autorzy. Powodem, dla którego zaprzestali swojej działalności nie były naciski establishmentu. Blogi nie zakończyły też działalności z powodu niedostatku tematów lecz… z braku, w opinii autorów, wymiernych efektów ich działania.
– Dziwi mnie to, jak niewielu ludzi oburza się na skandaliczne wydarzenia w Warszawie. (…) Skoro nikomu to nie przeszkadza, to po co mam o tym pisać? Brak społecznego sprzeciwu oznacza, że ludzie akceptują taką politykę. Tym samym nie potrzebują tego rodzaju monitoringu postępowania władz miasta – powiedział Michał Pretm w wywiadzie dla TVN Warszawa. – Po prawie 5 latach nie potrafię już wykrzesać zapału do dalszego prowadzenia strony. Nie tak się historia miała potoczyć w tym dziwnym kraju (…) – napisał w ostatniej notce autor Dobrego Państwa.
Nie działa również większość watchdogów powstałych po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej – z otwartych wówczas blogów Tusk Watch, Platforma Obywatelska Watch , Czekając na cud oraz Irlandia za 2 lata obecnie aktualizowany jest tylko pierwszy z wymienionych.
Co stoi za klęską polskich watchdogów? Według ekspertów – nasze społeczeństwo po prostu nie jest jeszcze na nie gotowe.
– Polska opinia publiczna nie jest przyzwyczajona do tego, żeby domagać się informacji, ani nie rozumie jeszcze, że prawdziwa demokracja polega właśnie na dostępie do informacji. – mówi Piotr Czarnowski – założyciel FIRST PR, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations. – Internet, który pozwala samodzielnie ich poszukiwać, cokolwiek by nie mówić o postępie, jest u nas technologicznie i cenowo zaporowy w porównaniu z innymi krajami. Ale też co najmniej 40% wszystkich postów na portalach internetowych to u nas nie autentyki tylko przekazy generowane przez agencje marketingowe. – dodaje i konkluduje: – Na tym tle pojawienie się czy zniknięcie jednego czy kilku portali o niczym nie świadczy. Nie dziwię się zniechęceniu prowadzących te portale i uważam, że wyprzedzały one swój czas, ponieważ odbiorca – opinia publiczna – nie jest jeszcze na nie gotowy. Z drugiej strony żal mi tych portali, ponieważ ich potencjalne przetrwanie i rozwój świadczyłyby o dojrzewaniu społecznym. Ich zniknięcie świadczy, że nie odeszliśmy daleko od komunistycznej, jedynie słusznej doktryny społecznej i, co gorsza, od wprawdzie biernej ale powszechnej aprobaty tej doktryny. Uważam, że zniknięcie HGW Watch i DobrePaństwo.pl jest bardzo niekorzystne nie tylko dla higieny publicznej ale przede wszystkim dla ludzi w tych portalach omawianych. Zarówno HGW jak i PiS będą żyli coraz bardziej w świecie iluzji i izolacji, łudząc się, że naród ich kocha. – mówi.
Podobnego zdania jest Witold Koroblewski z agencji Young & Rubicam – Publicystyka obywatelska w Internecie poniosła niepowetowaną stratę. Obydwa blogi pełniły niezwykle pożyteczną rolę, dając do zrozumienia politykom, że nie mogą traktować wyborców jak bezmyślnego motłochu, który w okamgnieniu zapomina o wyborczych obietnicach i jest ślepy na nadużycia oraz arogancję rządzących. – mówi. – Internauci interesują się Pudelkiem i lajkami na fejsie, chwała tym nielicznym, którzy wiedzą, jak rozszyfrować inicjały HGW. Autorzy zamkniętych blogów mas nie poruszyli, ponieważ ich projekty wbrew pozorom masowe nie były. Potraktowali nas jak społeczeństwo obywatelskie, którym nie jesteśmy i jeszcze przez jakiś czas nie będziemy. Bo jak na razie tylko nieliczni z nas słuchają władzy ze zrozumieniem, traktują jej słowa poważnie, oczekując rozliczenia obietnic i deklaracji. Ogromna większość ma to wszystko głęboko gdzieś, przejmując się w najlepszym razie wysokością raty hipotecznej, w najgorszym – co do garnka włożyć. HGW-watch oraz dobrepanstwo to tylko dwie jaskółki, które nie tyle wiosny nie uczyniły, co przyleciały do nas w środku zimy i w końcu, co było do przewidzenia, padły. Z drugiej strony sądzę, że wzrost samoświadomości społecznej jest procesem nieodwracalnym i że już wkrótce będziemy mogli zacząć mówić o sobie, że stajemy się społeczeństwem obywatelskim. A że jeszcze nie dziś, to przecież nic nie znaczy*.- konkluduje Koroblewski.
Klęska watchdogów, w opinii ekspertów oraz samych zainteresowanych – autorów HGW Watch oraz Dobrego Państwa – ma swoje źródło w niesprzyjającej kondycji polskiego społeczeństwa, które nie zareagowało na pracę bloggerów zgodnie z ich oczekiwaniami. Czy jednak brak gotowego, obywatelskiego, spełniającego najbardziej wyśrubowane standardy nowoczesnej demokracji audytorium powinien prowadzić do zamknięcia tego typu projektów?
Obaj opisywani autorzy oprócz rozliczania, patrzenia na ręce i wytykania błędów bohaterom swoich blogów lansowali jednocześnie własną, polityczną wizję rzeczywistości. Nie widząc możliwości jej realizacji stwierdzili brak efektywności swojej pracy. Tymczasem rola narzędzi obywatelskiej kontroli, do których należą watchdogi, nie zawsze musi polegać na wywoływaniu rewolucji. Czasami sama świadomość bycia obserwowanym sprawia, że pokusa dokonania nadużyć maleje, a decyzje podlegają przemyśleniu o jeden raz więcej niż zwykle. I już wtedy możemy mówić o sukcesie.
P. Lenarczyk
* Ostatnie zdanie z wypowiedzi Witolda Koroblewskiego jest cytatem z piosenki Łony i Webbera „To nic nie znaczy” z ich ostatniej płyty „Cztery i pół”.
nazwa kategorii: Kreacje / printy
CZYTAJ TEŻ:
-
15.09.2023
Konsumenci produkują 170 kg odpadów opakowaniowych rocznie
-
04.08.2023
Porozmawiajmy szczerze o otyłości
-
12.05.2023
„Żywność w Polsce staje się coraz bardziej ekologiczna”
-
03.02.2023
Jak rozmawiać z osobą chorą na nowotwór?
-
16.01.2023
Blue Monday nie istnieje! — wyjaśnia Dorota Minta
-
02.11.2022
Jesień na talerzu. Jak jeść zdrowo i sezonowo?